Recenzja filmu

Cicha ziemia (2021)
Agnieszka Woszczyńska
Dobromir Dymecki
Agnieszka Żulewska

Na dnie człowieczeństwa

Mimo upalnej atmosfery i włoskiej suszy Anna i Adam odpychają obojętnością i lodowatym chłodem. Idealnie odwzorowuje to oszczędny w grze aktorskiej duet Agnieszki Żulewskiej i Dobromira
Na dnie człowieczeństwa
"W domach z betonu nie ma wolnej miłości" – śpiewała Martyna Jakubowicz, myśląc o skostniałych mentalnie i pustych od środka ludziach z wielkopłytowych szarych blokowisk. Ambitny i emocjonalnie surowy niczym beton debiut Agnieszki Woszczyńskiej przywodzi na myśl słowa słynnej piosenki. Reżyserka wytyka ludzki egoizm i powszechną znieczulicę w dobie świata pogrążonego w kryzysie, obnażając przy tym pierwotne instynkty swoich bohaterów. Pesymistyczna w wydźwięku "Cicha ziemia" porusza tematy suszy, uprzedzeń rasowych i komunikacyjnej niemocy, jednak robi to pobieżnie. A szkoda, bo film Woszczyńskiej mógłby być kubłem zimnej wody na głowy zobojętnionych Polaków. Niestety pod fasadą społeczno-politycznej krytyki nie kryje się tu nic wartościowego. 


Trzydziestokilkuletni Anna (Agnieszka Żulewska) i Adam (Dobromir Dymecki) to z pozoru poukładane małżeństwo. Powściągliwi w emocjach, lecz stali w uczuciach, nie lubią wychodzić poza swoją strefę komfortu. Poznajemy ich podczas letnich wakacji we Włoszech, gdzie wynajmują rezydencję niedaleko nadmorskiej mieściny. Nie mają dużych wymagań – chcą się opalić, raz dziennie udać na leśny jogging, a w ciągu dnia ochłodzić w zimnej chlorowanej wodzie. Najlepiej z dala od ludzi i ich wścibskich spojrzeń. Po przyjeździe okazuje się jednak, że willa nie spełnia obiecanych standardów – na parę czekają zepsuty wiatrak, skrzypiące rolety i pusty, niedziałający basen. Sytuacja zaostrza się, gdy na horyzoncie pojawia się przystojny robotnik mający zreperować jedną z usterek. Leniwy włoski urlop, który miał być czasem błogiego relaksu, zamienia się w zły sen, a na jaw wychodzą małżeńskie żale i ludzkie słabości. Pokrzyżowane plany, nieproszony gość i pobyt na posterunku policji – to nie mogły być udane wakacje. 

Mimo upalnej atmosfery i włoskiej suszy Anna i Adam odpychają obojętnością i lodowatym chłodem. Idealnie odwzorowuje to oszczędny w grze aktorskiej duet Agnieszki Żulewskiej i Dobromira Dymeckiego. Ich bohaterowie nie należą do tych, którym się kibicuje. Jak na jasnowłosych i niebieskookich uprzywilejowanych Europejczyków przystało, żyją w swojej bańce, trzymając na dystans wszystko, co nie spełnia ich kryteriów bezpiecznego i poukładanego życia. Dymecki i Żulewska ani na sekundę nie wychodzą z roli, tak abyśmy nie zdążyli poczuć do Adama i Anny chociaż szczypty sympatii. Mimo wakacyjnej aury oraz pięknych i kojących duszę krajobrazów w willi panuje grobowa atmosfera. Wiecznie spięty, o znużonej i przymulonej od słońca minie Adam snuje się od łóżka do lodówki i z powrotem, by zajeść wewnętrzne lęki. Z kolei perfekcjonistka Anna, by zabić czas i przy okazji poczuć wyższość nad swoim mężem, spędza dni na lekcjach nurkowania. Nic nie przywróci im jednak wewnętrznego spokoju.


Tkwiący w letargu i minimalistyczny w formie obraz Woszczyńskiej pretenduje do roli polskiego slow cinema. Efekt jest jednak bardzo artystowski. Wolne tempo nie skłania do refleksji, a pozbawione emocji twarze bohaterów nie zachęcają do śledzenia dalszego rozwoju opowieści. Pobieżnie zarysowany polityczny kontekst kryzysu klimatycznego i migracyjnego ginie gdzieś na tle irracjonalnego zachowania Anny i Adama, którzy z każdym dniem wypoczynku wydają się coraz bardziej zmęczeni i znużeni swoją obecnością. Chwilami reżyserka usiłuje rozładować napięcie, przemycając szczyptę niezręcznego humoru. Nie brakuje tu również surrealistycznych wstawek w postaci leśnych wędrówek Adama w ciemności czy pojawiającego się znikąd, jak zły omen, bezdomnego psa. W ostatecznym rozrachunku ani wtręty humorystyczne, ani realizm magiczny nie pomagają znieść dłużącej się i mdłej emocjonalnie "Cichej ziemi".

Zbyt dosłowna metaforyka i brak wiarygodności ludzkich zachowań sprawiają, że "Cichej ziemi" – wbrew staraniom – brakuje świeżości i siły przebicia. Ignorancka postawa Ani i Adama w stylu "Ale jak to jest susza? Ja chcę mój z basen z internetowego ogłoszenia", mimo iż sprowadza na bohaterów serię niefortunnych zdarzeń, stanowi zaledwie czubek góry lodowej społeczno-krytycznego przesłania filmu. Trudno tu o głęboką refleksję, a co dopiero o jakiekolwiek sensowne remedium. Dlatego "Cichą ziemię" nie sposób zakwalifikować jako pełnokrwisty dramat o rozkładzie małżeńskich więzi, a co dopiero jako wnikliwą analizę kondycji współczesnej Europy. Popękana ziemia pozostaje cicha i głucha na złudne starania Woszczyńskiej.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones